piątek, 15 lutego 2013

IV RODZIAŁ .

IV ROZDZIAŁ .


- Nareście odebrałaś.
- Noo. Co chcesz?
- Co ty robisz? Możesz oddać mi Patryka?
- A możesz powiedzieć mi, dlaczego ukrywałaś przede mną ciąże?
- Nie twój interes.
- Mój. To jest mój brat.
- I co? Zaraz po niego przyjeżdżam.
- Nie. I tak ci nie otworze.
- Pożałujesz- powiedziała matka, po czym się rozłączyła  ...
Nie wiedziałam co mam robić. Matka jest nieodpowiedzialna i nie może zajmować się Patrykiem. Ona by się nim w ogóle nie opiekowała. Wiem jaka jest, zależy jej tylko na kasie. Ale z drugiej strony, przecież nie mogę się ciągle ukrywać- myślałam. Postano-
wiłam, że zejdę do sklepu na dół coś sobie kupić. Ubrałam się i zeszłam. W skrzynce pocztowej zauważyłam coś. Otworzyłam ją i wyciągnęłam list zaadresowany do mnie, był on z sądu. Rozerwałam kopertę i spanikowana zaczęłam go czytać. Po chwili
znalazłam się w domu, zupełnie zapomniałam o tym, że miałam iść do sklepu.Byłam w szoku. Matka pozwała mnie do sądu o uprowadzenie Patryka. Wszystko opowiedziałam tacie, który oglądał TV. 
- Ona jest jakaś nawiedzona- odrzekł tato, po przeczytaniu listu- musimy tam jechać.
- Dobra.
          Po jakimś okresie czasu byliśmy przed wielką willą kochanka mamy. Stanęliśmy
przed drzwiami i cali rozwścieczeni zaczęliśmy walić w drzwi. Otworzył Sebastian, był
nakryty szlafrokiem, nic więcej na sobie nie miał. Nagle usłyszeliśmy głos mamy
,, Kocie! Wracaj do łóżka! Jeszcze nie skończyliśmy! Kto przyszedł? '' . Byłam wściekła.
Wbiegłam do domu i poszłam do sypialni, w której była mama. Weszłam do środka, matka siedziała na łóżku . 

Gdy tylko mnie zobaczyła przykryła się kołdrą.
- Mogę się dowiedzieć o co tu chodzi? - zaczęłam mówić, machając listem z sądu.
- Nie rozumiem o co ci chodzi- mówiła, gdyby nigdy nic.
- Oj , już nie udawaj. Czemu pozwałaś mnie do sądu? 
- Bo zabrałaś mi Patyka.
- Hhahaha- zaśmiałam się drwiąco- Zabawna jesteś, sama mi go podrzuciłaś. Nie mogłaś
normalnie zadzwonić i zapytać czy byśmy się nim zajęli, tylko takie coś odwalasz?!
- Nie zgodziłabyś się, a tak nie miałaś wyjścia.
- Wiesz, co ?! Bezczelna jesteś? Pomyślałaś o tym, że może nas nie było w domu? 
Może ktoś by szedł schodami i go sobie zabrał? Jesteś bezmyślna.
- Jakoś nie zabrał i jest wszystko git.
- Wszystko git?! Żałosna jesteś, żegnam.- odparłam, trzaskając drzwiami.
         - Tato, wygramy tą sprawę. Przecież jestem nie winna, nie mogą posądzić mnie o uprowadzenie. Prawda? - zaczęłam po powrocie do domu.
- Oczywiście. Tylko jest jeden problem. Bo chodzi o to, że Patryk nie może trafić w ręce matki. A jeśli my nie zgodzimy się na zaadoptowanie go, to on trafi do niej. Ty mimo,że jesteś pełnoletnia nie możesz tego zrobić. Nie możesz zmarnować sobie życia. Jesteś
za młoda.
- A ty?
- Co ja? - zapytał oszołomiony.
- No może ty go zaadoptujesz?
- Jestem już za stary, nawet jeśli bym chciał to sąd i tak by nie wyraził na to zgody.
- Ale tato! Bądź optymistą! Spróbujmy! Proszę! Pomogę ci w wychowaniu Patryczka.
- Dobrze potem o tym porozmawiamy, a teraz przepraszam, ale idę odpocząć, źle się
czuje.- odparł tato, wstając z krzesła.
        Tego wszystkiego było już za dużo. Miałam dość, ale prawie wszystko pozytywnie się kończyło. Chciałam się od tego oderwać, choć na jeden dzień. Poszłam do Kate. Po 30 minutach siedziałam u niej w domu. Gdy już skończyłam się jej zwierzać, a ona
skończyła mnie pocieszać, postanowiłyśmy, że odwiedzimy jakąś dyskotekę. Mieliśmy zamiar poznać jakiś ładnych chłopaków, dla tego musieliśmy jakoś wyglądać. Ubraliśmy na siebie obcisłe sukienki, szpilki. Nałożyliśmy sobie dużo tuszu na rzęsy i pudru na 
twarz. 
( JA )


( KATE )


         Był już wieczór. Staliśmy przed klubem, który znajdował się w hotelu. Hotel znajdował się na wyższej kondygnacji natomiast dyskoteka była na dole. Bez słowa uśmiechnęliśmy się do siebie i weszliśmy do środka. Było duszno, wszędzie było pełno ludzi.
Było kolorowo od laserów. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam wesoła. Razem z Kate wybraliśmy stolik w kącie. Zamówiłam sobie drinka. Była niesamowita atmosfera. Siedząc i pijąc drinika, zauważyłam boskiego przystojniaka. Jego ciemno bląd
włosy delikatnie stały. Miał na sobie rurki, był boski. Nie miałam zamiaru tak po prostu do niego podejść, ale miałam już plan. Chciałam pochwalić się nim Kate, ale ona była zapatrzona na jakiegoś innego przystojniaka, który siedział obok mojego. Wyjawiłam jej plan działania na poderwanie ich. Wzięłam łyka drinka i ruszyliśmy na parkiet. Celowo zaczęliśmy tańczyć obok ich stolika. Seksownie zaczęliśmy kręcić tyłkami w ich kierunku. Szybko podziałało. Po chwili podeszli do nas oboje. Uśmiechnęliśmy się do siebie z Kate. 
- Cześć, mogę się przyłączyć? - zaczął.
- Oczywiście! - odparłam zagryzając dolną wargę.
Było wspaniale. Obejrzałam się w koło, aby sprawdzić jak sobie radzi Kate, ale ona już dawno zniknęła ze swoim menem. Nagle przystojniak, którego imienia nie znałam, przysunął się do mnie. Miał boskie perfumy.
- Chodź na górę- szepnął mi do ucha, po czym pociągnął mnie w stronę wyjścia. Po krótkim momencie byliśmy u niego w pokoju, rzuciłam na ziemię torebkę, którą miałam ze sobą. Nagle przystojniak zaczął mnie namiętnie całować, popchnął mnie na łóżko. Było bosko. Nachylił się nade mną i nadal namiętnie całował. 
          Obudziłam się rano. Po woli otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to była moja sukienka na środku pokoju.  Potem obróciłam głowę w lewo. Koło mnie leżał przystojniak. Cieszyłam się, ta noc była niezapomniana. Położyłam jeszcze głowę na po-
duszkę, aby chwilę pomyśleć. Nagle poczułam jego rękę na mojej nodze, popatrzyłam się w jego stronę, pocałował mnie w usta.
- I jak było? - zapytał uśmiechnięty.
- Super! Ja już pójdę.
- Daj mi swój numer. - powiedział podsuwając mi kartkę i długopis. Napisałam mój numer, a obok numeru odcisnęłam swoje usta. Ubrałam się, po czym wyszłam z hotelu. Pojechałam do domu Kate, wiedziałam że jej matki nie ma w domu bo wyjechała. Nie wiem jakim cudem w mojej torebce miałam jej klucze. Weszłam 
do środka. Ubrałam jej ciuchy, zrobiłam sobie jedzenie, włączyłam TV i czekałam, aż ona wróci. Po 3 godzinach Kate wróciła do domu. Pierwsze co zrobiła po ściągnięciu butów, to było opowiadanie o tym co stało się tamtej nocy. Przez całe 2 godziny rozmawialiśmy na jeden wiadomy temat. Obie byliśmy szczęśliwe i zadowolone z życia. Ja jak i zarówno Kate miałyśmy okropnie ciężkie życie. Cały czas zdarzały się nam jakieś przytłaczające
wydarzenia, ale zawsze mogliśmy na siebie nawzajem liczyć. Byłam tak radosna i szczęśliwa, że poznałam Kate. Postanowiłyśmy, że musimy częściej ze sobą przebywać. 
          Minął już tydzień od dyskoteki. Dziś dzień rozprawy. Byliśmy z tatą w sądzie. Byłam bardzo zdenerwowana. Ojciec tylko udawał wyluzowanego, ale wiedziałam, że w środku wszystko się w nim gotuje i, że nogi się pod nim uginają. Nagle tato gwałtownie
podniósł się z ławki. Podniosłam głowę w górę. Tak agresywnie zareagował, gdy zobaczył matkę z jej menem. Była ubrana w krótką, obcisłą sukienkę i wysokie szpilki, jakby wybierała się na jakąś imprezę. To miała być matka? Po prostu roznosiło mnie.Miałam ochotę coś jej zrobić. 
          Po 2 godzinach nareszcie się skończyło. Wyszłam z sali rozpraw i z radością mogłam wziąść głęboki oddech. Czułam się jakbym zaraz miała upaść, ale na twarzy i w głębi byłam strasznie wesoła. Patryk mógł zostać. Nie musieliśmy go oddawać. Mimo, że byłam z nim tak mało, to i tak jest dla mnie całym sercem. Jakby mu coś się stało nie wybaczyłabym tego sobie. Wkońcu był moim bratem. Czułam ogromną ulgę. Mama wychodząć
z sali zmierzyła mnie wzrokiem. Nie wiem co jej nie pasowało. Niech się cieszy, że może go widywać co drugi weekend. To przynajmniej coś. Wiem, trochę dziwnie się czułam.
Mama może jest jaka jest, może nie powinniśmy tego tobić? Zadawałam sobie te pytania. Może nie jest aniołkiem, ale to w końcu jej dziecko, to ona nosiła go przez 9 miesięcy,
nie ja. Trochę miałam wyżuty sumienia. Ale po tym co zrobiła, to po prostu nie nawidziłam jej. Była dla mnie nikim. Doskonale pamiętałam tą chwilę, gdy weszłam do pokoju, a obok
matki leżał jakiś obcy facet zamiast taty. Myślałam wtedy, że mnie rozniesie. Potem jeszcze to jak bezczelnie podrzuciła nam Patryka. Przecież ona jest bezmyślna. Może i dobrze. Mimo chwilowej ulgi i radości, to wszystko mnie dobijało. Nie wiedziałam co o tym myś-
leć. Chciałam o wszystkim zapomnieć. O niej, o Sebastianie, o tym co się stało ojcu, o tym co po prostu złe, ale to wcale nie było takie łatwe. To całe, życie było pod górę, chodź wiedziałam, że to jeszcze nie koniec problemów. Wiedziałam, że będzie tego jeszcze dużo.

KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA 6 KOMÓW . 
ZAPRASZAM TEŻ DO OPOWIADAŃ O 1D , NA GÓRZE NA PASKU ZNAJDZIECIE .


niedziela, 27 stycznia 2013

III rozdział .




III rozdział .


- Lecz jest w ciężkim stanie. Aby móc żyć dalej, musi przejść ciężką operację. Niestety
będzie ona kosztować. Ma pani tydzień, aby się zdecydować. Więc albo operacja i będzie
tak jak dawniej, albo nic i koniec.
- Oczywiście, że operacja. A ile ona będzie kosztować?
- Ok, 10 tysięcy .
- Ile?! - nie mogłam uwierzyć.
- Niestety to tyle kosztuje.
- Dobrze dziękuję. Pomyślę.
Obróciłam się, po czym wyszłam ze szpitala. Wsiadłam do taksówki stojącej pod
szpitalem i pojechałam do domu. Weszłam, ściągnęłam buty, zamknęłam drzwi na
cztery spusty, ubrałam dresy, bluzę, rozpuściłam włosy, wzięłam trzy paczki chipsów,
cztery litry coli, jakieś ciasta, paluszki, usiadłam na łóżku, wyłączyłam telefon, zasunęłam
zasłony, włączyłam TV i tak miałam przeżyć najbliższy czas. Załamałam się. Nie udało by
mi się zebrać tej kasy w tydzień. Kto by mi pomógł? - myślałam. Odłączyłam się od świata.
          Po czterech dniach, rano, obudziłam się i stwierdziłam, że trzeba się za siebie
wsiąść. Wstałam, ogarnęłam pokój, poszłam się umyć, ubrałam czyste ciuchy, pomalo-
wałam się i wyszłam na dwór. Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Przygotowałam so-
bie kolacje. Było już ciemno. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Byłam
ciekawa kogo sprowadza tak późno.

- Dzień dobry. Jessica Wiliam ? - w drzwiach stał jakiś chłopak, na moje oko miał około
 20 lat.
- Tak. O co chodzi? Kim jesteś?
- Mogę wejść. Nie chce rozmawiać przez próg. - popatrzyłam się na niego, po czym
wpuściłam go do środka. Trochę się bałam, bo nie wiedziałam kim jest i czego chce.
- Ja jestem James Mikel. Pewnie mnie nie kojarzysz. - usiadaliśmy na łóżku w salonie.
- No raczej nie. A kim jesteś ?
- Ja jestem wnuczkiem twojej ciotki z Ameryki. Pamiętasz ją? Gabrielle Mikel.
- Tak coś kojarzę. I ty jesteś jej wnuczkiem? I przyjechałeś tu z Ameryki?
- Tak.
- Czemu tak dobrze mówisz po polsku?
- Bo mieszkałem tu przez pewien czas. - stwierdził.
- Aha. Więc co cię tu sprowadza?
- Chodzi o to, że twoja ciotka zmarła trzy dni temu.
- Ciocia zmarła?- poczułam smutek, lecz nie kompletny, ponieważ nie znałam jej za
bardzo i nie zbyt często ją widywałam.
- Tak. I przejeżdżam tu, aby poinformować cię, że babcia przypisała tobie i mi swój mają-
tek. Dobrze wiesz, że była bogata, że miała ogromny dom, auto i pełno kasy. I musimy
się podzielić.
- Przepraszam na chwilę.
Wstałam, poszłam do kuchni. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak z dnia na dzień trafia się
szczęście w nie szczęściu. Z jednej strony byłam smutna, bo ciotka zmarła, a z drugiej
tak szczęśliwa, jak nigdy. Otrzymam majątek, ciocia była bogata, więc będę mogła
zapłacić za operację taty. Wydawało mi się, że to wszystko dzieje się w śnie. Nie mogłam
uwierzyć. Wzięłam oddech, po czym wróciłam do pokoju.
- Już jestem. Ale dlaczego ciotka akurat mi przypisała? Przecież się dobrze nie znaliśmy?
- Ale nie miała nikogo bliskiego oprócz mnie, więc postanowiła, że pieniądze tobie też się
przydadzą.
- Okej, posłuchaj. Ty weź wszystko dom, auto, wszystko mi są potrzebne pienią-
dze na operacje taty.
- Ile?- w jego oczach widziałam tą radość, że nie będzie musiał dzielić się równo po poło-
wie.
- 10 tysięcy ...
- Dobra nie ma sprawy, ale na pewno nie chcesz nic więcej ?
- Na pewno.
- To pieniądze prześlę ci na konto.
- Okej. Dzięki. A kiedy się pojawią na koncie ?
- Nie wiem. Za tydzień.
- Co? Za tydzień będzie już za późno. Nie możesz w przeciągu trzech dni ? Proszę.
- Dobra. Postaram się. To muszę już lecieć, skoro chcesz już te pieniądze.
          Minął już tydzień. Dziś mija czas wpłaty na operacje taty. Poszłam do banku.
- Dzień dobry. Mogę sprawdzić czy są już pieniądze na moim koncie ?
- Pewnie. Proszę zaczekać.- odrzekła pani, po tym jak podałam jej mój dowód.
Pani odeszła po czym wróciła po 5 minutach.
- Na pani koncie pojawiła się kwota 15 tysięcy. - ulżyło mi.
- Mogę je wypłacić ?
- Tak.
To wszystko tak długo trwało. Tam w banku spędziłam cztery godziny. Te podpisy, papie-
ry i to wszystko było masakryczne. Siedziałam. Podeszła pani.
- Proszę - mówiła podając mi kopertę.
- Dziękuję.
Schowałam kopertę do torebki, po czym popędziłam do szpitala.
          Po 15 minutach byłam w szpitalu. Podeszłam pod drzwi gabinetu, lekarza.
- Dzień dobry. - weszłam.
- To ja, Jessica Wiliam.
- Pamiętam.
- Mam pieniądze na operację taty.- powiedziałam i wyciągnęłam kopertę na stół.
- Ale obawiam się, że już za późno.
- Jak to za późno!? - podniosłam głos.
- Chodzi o to, że mam już ustaloną inną operację na ten czas i operacja się nie odbędzie.
- Ale czas wpłaty mija dziś. Nie jest tak łatwo zdobyć tyle pieniędzy.- byłam wściekła.
- Ale już mam na jutro ustaloną inną operację.
- Ale proszę ... Niech pan mnie zrozumie. To jest mój ojciec. Matka od nas odeszła i jak
tato umrze zostanę sama. Proszę to jest dla mnie ważne. Tu ma pan 10 tysięcy.
Błagam.
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć. Chwila.
Lekarz wyszedł z gabinetu. Po chwili wrócił.

- Już przemyślałem.
- I co? Zrobi pan to dla mnie? ...
- Rozmawiałem z innym lekarzem oraz dyrektorem szpitala i stwierdziliśmy,
że jest to dla pani na prawdę ważne i, że operacja się odbędzie. Lecz
weźmiemy tylko połowę kwoty.
- Dziękuję panu ! Czyli operacja będzie kosztować 5 tysięcy ?
- Tak .
- Bardzo panu dziękuję. - uścisnęłam rękę lekarza, położyłam kopertę
z pieniędzmi na biurku, po czym wyszłam z gabinetu.
Byłam wesoła. Mój tato będzie żył. Poszłam do domu. Chciałam odpocząć
od tego wszystkiego. Dlaczego to życie jest takie dziwne ? - myślałam.
Położyłam się spać. Rano wstałam. Zjadłam śniadanie, po czym ubrałam
się, pomalowałam i wyszłam. Po 20 minutach byłam w szpitalu. Byłam
bardzo zestresowana. Usiadłam na krześle, przed salą operacyjyjną, gdzie
leżał tato. Siedziałam, mijał czas, bałam się. Po 5 godzinach drzwi sali
otworzył się. Najpierw z sali operacyjnej wyjechało łóżko z tatą. Niestety
nic nie zauważyłam. Potem podszedł do mnie lekarz.
- Dzień dobry. I co z tatą? Udało się?
- Dzień dobry. Może być pani wesoła. Pani ojciec żyje.
- Jeju ! - krzyknęłam, podziękowałam, po czym rozpłakałam się. Byłam
na prawdę szczęśliwa.
          Było na drugi dzień, rano. Pojechałam odwiedzić ojca. Byłam już
na miejscu. Po cichu zapukałam do sali, w której leżał tato, po czym weszłam.
- Cześć tato. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Jessica !
Podeszłam do taty i usiadłam na krześle stojącym koło łóżka. Złapałam jego
rękę.
- Jak się czujesz ?
- Tak sobie. A co u ciebie córeczko ?
- Dobrze. Bardzo tęskniłam i się bałam.
- Nie było o co.
- Było, było tato. O ciebie.
          Minął tydzień. Dziś ze szpitala wyszedł tato. Jechaliśmy taksówką
do domu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
- Jessica. Co powiesz na wypad na miasto ? - powiedział tato na drugi dzień.
- Pewnie idziemy.
          Byliśmy już w mieście. Kupiliśmy popcorn karmelowy i pepsi. Poszliś-
my na '' Madagaskar 3 ''. Cały czas śmialiśmy się. Potem poszliśmy na pizzę,
na gofry i na lody. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Po wspaniałym wieczorze
wróciliśmy do domu. Trochę zmarźliśmy, więc zrobiliśmy sobie kakao i za-
częliśmy oglądać jakąś przypadkową komedię .
          Rano wstałam, umyłam się, ubrałam rurki, trampki, szarą bluzę, poma-
lowałam się i wyszłam do Kate. Po chwili byłam pod jej drzwiami. Zapukałam.
Otworzyła Kate.
- Hej. - przytuliłam ją - Mogę wejść ?
- Cześć. Pewnie. Co tam u ciebie ?
- A no super. Tato wyszedł ze szpitala cały i zdrowy. Jestem tak szczęśliwa.
- To dobrze. Cieszę się razem z tobą.
Spędziliśmy razem cały dzień. Wróciłam do domu wieczorem.
- Cześć tato ! - krzyknęłam.
- Cześć Jessica.
- Co robisz ? Oglądam kabaret w telewizji.
- O fajnie przyłącze się do ciebie. - powiedziałam, po czym usiadłam na łóżku.
- Jak się czujesz tato?
- Dobrze. Jestem szczęśliwy, że ciebie mam.
- Dziękuję. Też cię kocham. - moją odpowiedź przerwało pukanie do drzwi.
- Pójdę otworzyć tato.
- Dobrze.
Zerknęłam przez judaż, lecz nikogo nie zauważyłam. Zapytałam '' kto tam ? ''
lecz nikt nie odpowiadał. Otworzyłam drzwi. Nic nie widziałam, włączyłam światło na
klatce. Serce zaczęło mi mocniej bić.
- Tatoooo! Chodź tu szybko! - krzyczałam.
- Już biegnę !
- Popatrz . - pokazałam palcem na nosidełko, w którym leżał jakiś bobas ...
Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wzięłam nosidełko, po czym wnios-
łam go do domu.
- Tato! Czyje to dziecko? Co z tym dzieckiem zrobimy?
- Nie wiem. Musimy się dowiedzieć, czyje jest.
Powoli wyciągnęłam dziecko, z nosidełka.

Zauważyłam, że to był chłopczyk. Nakarmiłam go, po czym  chciałam włożyć bobasa
 z powrotem do nosidełka, ale nagle zobaczyłam jakąś kartkę. Zaczęłam czytać:
,, Pewnie zastanawiasz się teraz, czyje jest to dziecko. Wyjeżdżam z Sebastianem na
Hawaje, na 2 tygodnie. Przypilnuj Patryczka. Jak wrócimy to odbierzemy go. '' Nie
mogłam w to uwierzyć. Matka ukrywała prze mną ciąże. Mam brata.
- Tato przeczytaj sobie. - powiedziałam podając mu kartkę.
- On z nami zostanie, nie możemy go oddać.
- Wiem. Matka nie będzie się nim opiekować.
         Dwa tygodnie później zadzwonił dzwonek do drzwi. Domyśliłam się, że to była
mama. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
- Cześć córeczko. Przyszłam po Patryczka.
- Córeczko?! Patryczka?! Nie dostaniesz go! On zostaje ze mną! Jesteś nieodpowiedzial-
na! Idź! Zostaw nas w spokoju! -krzyknęłam, po czym trzasnęłam drzwiami. Matka puka-
ła do drzwi, ale nie miałam zamiaru jej otworzyć. Przez cały czas dzwoniła, wysyłała
SMS, ale ja nie reagowałam.
          Wieczorem dostałam SMS' a. Nie przeczytałam, bo myślałam, że od matki. Jest
rano. Obudziłam się. Włączyłam telefon, który wyłączyłam, żeby mama swoim dzwonie-
niem nie obudziła Patryczka. Dostałam pełno wiadomości, oczywiście od matki, ale
między tymi SMS' ami zauważyłam SMS od Kate. ,, Wpadnij do mn. jutro rano. Zrobimy
jakąś imprezkę. Zaprosimy znajomych i Clarka. Zabawimy się trochę. Rodzice wyjeżdża-
ją na 3 dni. Bania będzie.'' Wstałam ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, umalowałam się,
ubrałam.
- Tato! Zajmiesz się dziś Patryczkiem, bo ja chciałam iść do Kate?
- Oczywiście. Uciekaj.
          Po 15 minutach byłam na miejscu. Zapukałam.
- Hej.
- Cześć.
- Sory, że wczoraj nie odpisałam, ale nie zauważyłam.- mówiłam idąc z Kate
do góry.
- Dobra nic się nie stało.
          Przez najbliższe 3 godziny sprzątaliśmy dom, szykowaliśmy jedzenie, chipsy,
paluszki, wieszaliśmy serpentyny i balony, robiliśmy listę rzeczy, które będziemy robić.
Zostało nam tylko zaproszenie gości. Zapraszanie zaczęliśmy od Clarka. Zadzwoniliśmy
do niego na Skype.
- No siema! - powiedzieliśmy razem z Kate.
- Siema. Siema.
- Co tam porabiasz, bo dziś robimy imprezkę u Kate. Wpadniesz? - zapytałam.
- No dobra. O której ?
- O 16:00. Dobra my spadamy. Papa.
- Pa.
Po 30 minutach skończyliśmy zapraszanie i niecierpliwie czekaliśmy na pierwszego
 gościa. To miała być impreza wszech czasów! Była 15:30, goście zaczęli się schodzić,
ale Clarka nadal nie było. Było już 5 po 16:00. Impreza się zaczęła. Wszyscy się świetnie
się bawili., a Kate cały czas stała przy oknie. Poszłam do toalety i zadzwoniłam do Clarka.
- Gdzie ty jesteś?
- W aucie. Już jadę. Korek był.
- To się pośpiesz.
- Dobra.
          Po 10 minutach do drzwi zapukał Clark. Otworzyłam mu. Gdy Kate go zobaczyła
 zaczęła skakać i się bardzo ucieszyła. Wszyscy się doskonale bawili. Tańczyli, krzyczeli,
całowali się, bania była.



          Obudziłam się na kanapie w salonie. Rozejrzałam się. Wszędzie był syf. Na pod-
łodze leżeli znajomi, na kocach. Wszyscy spali. Źle się czułam. Poszłam do sypialni Kate.
 Nie spała.
- Hej. Jak tam impreza? - zapytała.
- Cześć. Cześć. A no super. Tylko za bardzo nie pamiętam. Gdzie Clark?
- No zasnęłaś obok niego na kanapie.
- Co?!
- No ja przyszłam w nocy na dół, bo chciałam wyłączyć muzykę, która grała
i Clark leżał koło ciebie.
- Jejku. Przepraszam. Nie pamiętam co się stało.
- Spoko. Wszyscy za dużo wypili.
- Ale nie jesteś na mnie zła?
- Nie.
Bałam się że zrobiłam coś głupiego, wiedziałam że Kate była na mnie wściekła.
          Pod wieczór wróciłam do domu. Źle się czułam. Położyłam się spać. Rano, tato
przygotował mi śniadanie.
- Cześć tato.
- Cześć Jessica. Już wstałaś? To dobrze. Jak się czujesz?
- Nie za dobrze.
- Właśnie widzę. Chodźmy do lekarza. Idę z Patryczkiem, to przy okazji ty też odwiedzisz
lekarza.
- No dobrze.
          Po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Lekarz mnie zbadał, po czym dał mi
skierowanie do ginekologa. Musiałam iść do niego jeszcze dziś. Nie wiedziałam po co
miałam iść do ginekologa.
          Minął już tydzień od kiedy byłam u lekarza. Przyszedł jakiś list. Przeczytałam go.
Nie mogłam uwierzyć. Dałam go do przeczytania tacie. Nie wiedziałam jak to jest możli-
we.
- Co?! Jak to jesteś w ciąży?- powiedział, gdy przeczytał list.
- Właśnie nie wiem. Tato, ja przyrzekam, że nie pamiętam nic takiego. To nie możliwe.
Pomyślałam: ,, może to się stało wtedy podczas imprezy? Z Clarkiem. Tylko nie to! ''
- Tak nie może być. Pojedźmy do ginekologa.
          Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Tato wpadł do gabinetu.
- Proszę jeszcze raz zbadać moją córkę. To nie możliwe. Ona nie może być w ciąży.
- Spokojnie. Jeśli pan nalega to proszę niech się położy. Sprawdzimy to.
W strachu położyłam się, w głębi duszy modliłam się, żeby to wszystko okazało się nie
prawdą.
- Już wszystko wiemy. Miał pan rację. Zaszła pomyłka. Jessica nie jest w ciąży.
Gdy to usłyszałam ulżyło mi.
- Dziękuję. Do widzenia! I na przyszłość proszę lepiej badać.
- Do widzenia !
          Wróciłam do domu. Znów zaczął dzwonić telefon. To była mama. Postanowiłam
odebrać.

- Nareście odebrałaś.
- Noo. Co chcesz?
- Co ty robisz? Możesz oddać mi Patryka?
- A możesz powiedzieć mi, dlaczego ukrywałaś przede mną ciąże?
- Nie twój interes.
- Mój. To jest mój brat.
- I co? Zaraz po niego przyjeżdżam.
- Nie. I tak ci nie otworze.
- Pożałujesz- powiedziała, po czym się rozłączyła  ...


KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA 6 KOMÓW . ; D
ZAPRASZAM TEŻ DO OPOWIADAŃ O 1D , NA GÓRZE NA PASKU
I DO ZDJĘĆ 1D ( MOŻNA KOPIOWAĆ )  *.*

sobota, 26 stycznia 2013

II rozdział .

II ROZDZIAŁ .
Postanowiłam, że do opowiadania, będę dodawać zdjęcia związane z daną sytuacją. To bardziej uzmysłowi wam daną sytuacje . Zdjęć nie będzie dużo , ok . 2 , 3 , 4 .


- Mamoooo! - krzyknęłam - Co tu się dzieje?
Mama nerwowo zerwała się i patrząc na mnie zaczęła się jąkać. Rozejrzałam się wokół.
Na ziemi leżały ciuchy mamy i tego gościa.
- Yyy ... no bo ... bo tooo jest mój koolega ... nie miał gdzie przenocować ... noo ii go
'' przygarnęłam '' . Ale too ... yyy... tylko na jeden dzień ...
- Mamo! Nie rób ze mnie idiotki! Nie jestem już dzieckiem! Co z tatą?! Pomyślałaś
choć przez chwilę zanim weszłaś z tym frajerem do łóżka?
- Jak ty o mnie gówniaro się odzywasz? - powiedział nieznajomy stanowczym głosem.
- Teraz to pan jest mocny w gębie? A wcześniej to tylko pan chciał zaciągnąć moją
matkę do łóżka! Ona ma męża i córkę! Tego pan chciał?! Zranić mnie, mojego ojca,
moją matkę też?! Tak!? Tego pan chciał?! To gratuluje, udało ci się to! - krzyczałam, łza
 mi się kręciła w oku. Wzięłam jego rzeczy, kurtkę, buty, otworzyła drzwi i wywaliłam je
na klatkę.
- Wypieprzaj stąd idioto !
Facet wyszedł z domu i zamykając drzwi powiedział '' Jeszcze się policzymy ! '' .
Poszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.


                                                       ***
          Rano, powoli otworzyłam oczy. Nade mną stała matka. Głaskała mnie po głowie.
Zerwałam się, po czym odsunęłam rękę mamy z mojej głowy.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam do matki, wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami. Ubra-
łam buty po czym wyszłam z domu. Poszłam do parczku, gdzie zawszę mogę
iść, usiąść i przemyśleć wszystko. Gdy doszłam na miejsce, usiadłam na ławce, włoży -
łam słuchawki do uszu i włączyłam smutną piosenkę. Mówiłam sama do siebie :
- Zadzwonie do taty. Tak nie może być. Muszę mu to powiedzieć.
Wyłączyłam muzykę, otarłam łzy, znalazłam numer taty i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć tato!
- Cześć córeczko!
- Co tam u ciebie?
- Dobrze . A u ciebie?
- To samo ... - okłamałam. - Tato ... - zaczęłam się jąkać.- Bo muszę ci coś powiedzieć ..
Bo mama ... Kupiła mi nowy telefon - Nie mogłam tego powiedzieć. - przepraszam, ale
muszę już kończyć. Zadzwonię później. Papa .
Rozłączyłam się, położyłam nogi na ławce, zaczęłam płakać. Po godzinie wstałam, otar -
łam łzy po czym ruszyłam w stronę domu Kate. Byłam załamana, nie wiedziałam co
mam robić.

                                                             ***

Po kilkunastu minutach siedziałam na łóżku u Kate. Zwierzyłam się jej.
- Nie martw się, będzie dobrze ! - powiedziała, przytulając mnie.
Spędziliśmy razem popołudnie. Wróciłam do domu, wzięłam laptop, położyłam się na
łóżku, do 23 : 00 siedziałam na Facebook' u .

                                                              ***

          Minął już tydzień od tego jak mama zdradziła tatę. Przez całe 7 dni chodziłam
przybita, smutna, ani razu się nie uśmiechnęłam. Ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otwo-
rzyć. Otworzyłam. Przed drzwiami stał tato. Rzuciłam mu się na szyję.
- Tatooooooo ! - Krzyknęłam uśmiechając się.- Tęskniłam !
- Ja też córeczko ! Idziemy na miasto? Tylko się trochę ogarnę i ruszamy.
- Oczywiście !

                                                            ***

          Był już wieczór. Razem spędziliśmy z tatą cały super dzień. Dostałam nowe rurki.
Poszłam do salonu, gdzie byli rodzice. Mama zachowała się gdyby nigdy, nic. Oglądali
romantyczny film, w którym jakiś facet zdradzał swoją żonę. Usiadłam obok nich.
- Ale ten facet jest bezczelny. Co byś zrobił gdyby mama cię zdradziła ? - zaczęłam
mówić chamsko nawiązując do historii mamy. Mówiąc to patrzyłam na nią. Ta się
skrzywiła i powiedziała:
- Co ty gadasz Jessica? Przecież nie zrobiłabym tego tacie . - uśmiechnęła się, po czym
pocałowała go w usta.
- Tak ?! - zdenerwowałam się i chciałam nawrzucać matce. - to czemu jak tato wyjechał
to poszłaś do łóżka z jakimś obcym facetem? Hmmm? - mówiłam chamsko, tato nic
nie mówił.
- Co ? Jaki facet ? O czym ty mówisz ? - mama udawała, że nic nie wie.
- No ten, co wróciłam o 23: 00 od Kate i ty z nim w łóżku leżałaś i wmawiałaś mi, że to
twój kolega i , że nie ma gdzie przenocować.
- Mogę dowiedzieć się o co tu chodzi ? - wtrącił się tato.
- To, że mama cię zdradziła !
- Co ? To prawda ?
- Tak ... ale ... - Tato jej przerwał.
- Nie mów już nic. ! Nienawidzę cię ! Wypieprzaj z mojego domu ! Już ! Teraz ! - tato,
wyrzucił mamę z domu .
Mama się spakowała i po godzinie wyszła.

                                                              ***

          Przez cały tydzień tato uśmiechał się, ale w środku wszystko było inne. Był smut -
ny, przygnębiony, ale tego nie pokazywał po sobie. Byłam w szkole.
- Siema . Idziemy dziś na rower ? Taka wycieczka rowerowa ? - powiedziała Kate
przytulając mnie.
- No dobra. To do 16 : 00 . Papapa ! - pomachałam jej, odchodząc.

                                                             ***

          Wróciłam do domu, było przed 16: 00 . Taty nie było. Podgrzałam sobie zupę,
zjadłam, po czym poszłam do piwnicy po rower. Wzięłam klucze i zeszłam na dół.
Zauważyłam, że drzwi od naszej piwnicy są otwarte. Nie wiedziałam kto tam jest.
Bałam się. Serce zaczęło mi mocniej bić. Przeszły mnie ciarki. Podeszłam do drzwi.
Zaglądnęłam, a na podłodze leżał tato, cały zalany krwią. Zaczęłam krzyczeć.
Nie wiedziałam co robić. Wyciągnęłam telefon z kieszeni po czym zadzwoniłam
po karetkę. Cała w łzach puściłam sms' a do Kate - '' Sory nie możemy się spotkać '' .
Poszłam przed klatkę, czekałam na karetkę. Po 4 minutach przyjechała. W nerwach
zaczęłam ich prowadzić do piwnicy. Zabrali tatę do szpitala. Pojechałam taksówką
za nimi. Byłam przerażona. To wszystko tak szybko się działo.

                                                           ***

          Siedziałam w szpitalu. Nie mogłam się otrząsnąć. Nie wiedziałam czy tato żyje.
Żaden lekarz nie chciał mi nic powiedzieć. Mówiłam sama do siebie .
- To wszystko przez mamę. On ją kochał, a ona go zdradziła. To wszystko przez nią .
Suka ...
Nie mogłam się powstrzymać. Nie wiedziałam o czym myśleć. Modliłam się żeby tato
żył. On chciał popełnić samobójstwo - myślałam - ale nie widziałam tam żadnej żyletki,
ani nic innego.
- Proszę mi powiedzieć. Mój tato żyje ? - zapytałam lekarza wychodzącego z sali, w której
leżał tato.
- Nie mogę nic pani powiedzieć. Proszę jechać do domu.

                                                         ***

          Postanowiłam pojechać do mamy, chciałam ją nawyzywać. Miałam tego wszyst-
kiego dość. Jak sprzątałam w domu, pod łóżkiem znalazłam kartkę, na której było
napisane '' Radosna 76 - Sebastianek ¦ '' . Pomyślałam, że może to ten koleś, z którym
zdradziła tatę, mama. Wyszłam ze szpitala, złapałam taksówkę, pojechałam tam.
Byłam już na miejscu. Wysiadłam z taksówki. Stałam przed wielką białą willą. Był tam
ogromny ogród, a za domem ujrzałam basen. Nie mogłam w to uwierzyć, że mama
zdradziła tatę dla kasy. Podeszłam do drzwi, zaczęłam walić. Otworzył jakiś facet w
szlafroku. Przemyślałam wszystko w głowie i przypomniałam sobie, że to ten frajer. Nic
nie mówiąc odsunęłam go ręką na bok, po czym weszłam do domu. Zaczęłam szukać
po domu, a on coś się darł. Zaglądnęłam do salonu, do kuchni, do sypialni, nigdzie nie
było mamy. Tak jakoś, odruchowo zaglądnęłam do łazienki. Najpierw zauważyłam koło
wanny ciuchy, stringi, bokserki, biustonosz i przerwaną prezerwatywę, a potem w wan-
nie mamę. Zaczęłam piszczeć.
- Co ty tu wyprawiasz ? Idiotko ! Przez ciebie tato popełnił samobójstwo.
Mama zerwała się. Wstała w wannie. Była naga.
- Jak to ?
- Lepiej siadaj, nie mam ochoty w ogóle widzieć twojego ryja, a co dopiero inne nagie
części ciała. Normalnie. Nie mógł przeżyć tego, że go zdradziłaś i się pociął. Leży w sz-
pitalu. Nie wiem czy żyje.
- To jedziemy tam .
- Nie ! - krzyknęłam - ty nigdzie nie jedziesz ! - Tato nie chce cię widzieć i nie wiadomo
czy w ogóle będzie jeszcze kiedyś widział. Czy jeszcze kiedyś mnie zobaczy, tu z ziemi,
nie z nieba. - rozpłakałam się - Tego chciałaś ? Zabić człowieka? Mojego tatę?
Tak? Tego chciałaś? To brawo! Udało się! Misja wykonana!
Wybiegłam z domu, włożyłam słuchawki w uszy, włączyłam smutną piosenkę i wróciłam
do domu.

                                                               ***
          Byłam w domu. Sama. Bez nikogo. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę, okryłam się
kocem, po czym usiadłam przed laptopem.

          Rano obudziłam się na kanapie. Na ziemi leżał włączony laptop. Wyłączyłam go, zaniosłam kubek do kuchni, ubrałam się, po czym pojechałam autobusem do szpitala. Ściągnęłam kurtkę, położyłam na ławce i usiadłam . Po pewnym czasie lekarz wyszedł z sali, po czym podszedł do mnie .
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. I co z tatą żyje ?
Lekarz zaczął się jąkać .
-Pani ojciec ... żyje.
Ulżyło mi.
- Lecz jest w ciężkim stanie. Aby móc żyć dalej, musi przejść ciężką operację. Nie stety
będzie ona kosztować. Ma pani tydzień, aby się zdecydować. Więc albo operacja i będzie
tak jak dawniej, albo nic i koniec...

KOLEJNY DZIAŁ ZA 5 KOMÓW .
NA GÓRZE NA PASKU ZNAJDZIECIE OPOWIADANIA I ZDJĘCIA 1D , ZDJĘCIA S.M ; D

piątek, 25 stycznia 2013

I rozdział .


Usłyszałam dźwięk telefonu, spojrzałam najpierw na zegarek, a potem
na telefon to był SMS od Kate :
- Masz na dziś jakieś plany ? -
Odpowiedź: - nie, a co ? < 3 -
- Przyjdź do mnie, spędzimy razem noc, pogadamy, gdzieś się rozerwiemy . -
Odpowiedź : - Okei , zaraz będę - .
Powoli wstałam, ubrałam kapcie, zeszłam na dół. Było już jasno. Mama siedziała na
kanapie i piła kawę .
- Mamo idę dziś na noc do Kate.
- Dobrze, córeczko!
Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam chleb i Nutellę. Zrobiłam
kanapkę i nalałam sobie mleko.
Wzięłam talerz i poszłam na górę, żeby przed wyjściem ogarnąć Facebook' a .
Nic ciekawego się nie działo.
 Po 15 minutach podeszłam do szafy. Ubrałam rurki, szarą bluzę, trampki Allstar,
po czym poszłam do łazienki.
- Mamo! Gdzie tato? - malując rzęsy krzyczałam do mamy.
- Wyjechał na tydzień.
Potem nałożyłam trochę pudru, włożyłam do kieszeni telefon, kasę i krzycząc
 '' Papa '' wyszłam .

                                                             ***

          Po pewniej chwili stałam pod drzwiami Kate. Mieszkała ona na końcu miasta,
w małym błękitnym domku jednorodzinnym. Zapukałam. Otworzyła jej mama .
- Dzień dobry! Jest Kate? - zapytałam .
- Cześć Jessica ! Kate bierze pryśnic. Wejdź, poczekaj w jej pokoju.
Weszłam, ściągnęłam buty, po czym udałam się w stronę pokoju Kate.
 Usiadłam na łóżku. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Wokół było tak różowo.
Na biurku zauważyłam jakiś zeszyt. Podeszłam, wzięłam go do ręki, już chciałam go
otworzyć, gdy nagle Kate wyrwała mi go z ręki.
- Co mi tu moje pamiętniki czytasz .?! - krzyczała i się uśmiechała.
- Oj tam , oj tam. - zamruczałam pod nosem, po czym przytuliłam Kate. - Co tam u
ciebie ? - zapytałam .
- No dobrze. A u ciebie ?
- Jakoś leci ... . To co ? Teraz jakiś film, potem Facebook i Skajpaj, a wieczorem
pizza lody, jakiś wypad na miasto ?
- Mi to pasuje. - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam.

                                                           ***

          Był już wieczór. Powoli robiło się ciemno.
- To w co się ubieramy na disko ? - mówiłam do Kate i zamknęłam laptopa.
- No nie wiem, ale tak ... no tak ... szekszi. - uśmiechnęliśmy się do siebie.
Wyciągnęłam to co miałam w torbie, po czym podeszłam do szafy. Po godzinie
byliśmy już ubrane. Ja miałam na sobie czarną, mini, obcisłą sukienkę bez ramiączek
i czerwone szpilki. Kate ubrała falbankową sukienkę, oraz czarne szpilki. Obie pomalo -
waliśmy sobie pazurki i usta na czerwono. Oprócz tego daliśmy dużo tuszu na rzęsy
i puder. Ubrałyśmy kurtki, do torebek włożyliśmy swoje telefon, kasę i wyszłyśmy z domu.

                                                             ***

Było już ciemno. Przechodziliśmy przez jakąś ciemną uliczkę, nie było tam lamp, prawie
nic nie było widać. Przybliżyliśmy się do siebie. Chwilę szliśmy w milczeniu, a potem
zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Nagle usłyszałam jakieś kroki, jakby ktoś za nami szedł.
Uciszyłam Kate. Wokół było ciemno, bałam się odwrócić. Serce zaczęło mi mocniej być.
Byłam przestraszona. Nagle ktoś zamknął mi ręką usta. Zaczęłam się wyrywać.
Nie wiedziałam co robić. Popatrzyłam na Kate. Ona zaczęła uciekać. Pomyślałam
 - czemu ona mi nie pomoże? boje się - . Próbowałam się wyrwać, ale nie udało mi się.
Nieznajomy zakleił mi buzię taśmą i związał jej ręce sznurkiem. Widziałam tylko jego
ciemno zieloną kurtkę i zauważyłam na jego prawym nadgarstu mały tatuaż, nie widzia-
łam co było tam napisane, bo było zbyt ciemno. Ciągnął mnie za rękę, a ja ledwo co
szłam w tych szpilkach. Otworzył drzwi do auta, po czym mnie do niego wepchał. Wsiadł
za kierownicę i odjechał. Cała się trząsłam. W oczach pojawiły mi się łzy. Po 10 minuta-
ch zatrzymał się na poboczu. Otworzył drzwi i wyciągnął mnie z auta. Zaciągnął mnie
do jakiejś piwnicy. Posadził na krześle. Ręce przywiązał do krzesła.
- Zaraz wracam kocie. - szeptał mi do ucha.
On gdzieś poszedł, ja w tym czasie próbowałam się uwolnić. Nie wiem w jaki sposób, ale
udało mi się rozwiązać ten sznurek. Ściągnęłam szpilki, żebym mogła szybciej i wygodniej
biec. Wzięłam je w rękę i po ciuchu, na palcach zaczęłam wchodzić po schodach .
Nagle nieznajomy zaczął mówić '' gdzie jesteś misiu ? '' ( chyba wrócił i zobaczył że mnie
nie ma, że nie siedzę na krześle ). Spanikowałam. Usłyszałam kroki. Zaczęłam biec.
Wybiegłam na zewnątrz. Nie wiedziałam gdzie jestem. Wokół były tylko drzewa, w oddali
była widoczna ulica, a budynek z którego wybiegłam okazał się starą opuszczoną
budowlą. Obróciłam się. On był już blisko mnie. Przyspieszyłam. Nagle zauważyłam
czarną taksówkę stojącą na krawężniku. Pobiegłam i otwierając drzwi wskoczyłam do
środka.
- Dobry wieczór. Szybko niech pan jedzie! - rozkazałam sapiąc.
- Ale gdzie ?
- Na razie w stronę ulicy Diamentowej. - podałam mój adres. Obejrzałam się przez okno.
Nie było już widać nieznajomego. Pomyślałam i powiedziałam do taksówkarza :
- Jednak niech pan jedzie do mojej przyjaciółki . To jest ulica Ptasia.
Ubrałam szpilki. Dojechaliśmy na miejsce.
- 15 złoty, poproszę .
Otworzyłam torebkę, zaczęłam szukać w niej pieniędzy. Nie mogłam znaleźć. Na samym
dole znalazłam 20 złotych. Podałam taksówkarzowi, po czym powiedziałam '' Dziękuję.
Dobranoc . '' Zapukałam do drzwi.
- Dobry wieczór. Jest już Kate ?
- Kate jeszcze nie wróciła, ale wejdź. Coś się stało ?
- Miałam małą przygodę. Przepraszam jestem zmęczona, czy mogę iść się umyć, napić
szklankę gorącej herbaty i iść spać, a tą historie opowiedzieć pani jutro ?
- Dobrze Jessica.

                                                        ***

          Rano powoli otworzyłam oczy. Pierwsze co zauważyłam to były szpilki leżące na
środku pokoju, nade mną stała Kate.
- Jejku, Jessica ! Jesteś cała ? - przytuliła mnie.
- Nie nic się nie stało. Ale nie chcę o tym mówić, ok ?
- Dobrze. Już dobrze się czujesz ? Chodź zjemy obiad na mieście.
- Już obiad ? Która jest ?
- 14 : 02 - powiedziała patrząc na zegar.
- Jeju ! Tak późno ? Przepraszam cię.
- Nic się nie stało. To nie twoja wina.
Kate wyszła, wstałam, ubrałam kapcie, poszłam do łazienki, wzięłam '' poranny '' pryśnic
i ubrałam rurki, błękitną bluzę,oraz trampki Allstar . Już jestem gotowa. Zeszłam na dół.
- Dzień dobry. - powiedziałam do mamy Kate - ja przepraszam panią, za tą wczorajszą
aferę.
- Nic się nie stało .
- Idziemy ? - zapytała Kate .
- Tak .
Wyszliśmy. Nie mogłam zapomnieć o tym co się stało tamtej nocy. Doszliśmy
do miasta.
- To idziemy tam? Do tamtej pizzerni? - zapytałam i pokazałam palcem.
- No. Tam jest pyszna pizza.
- Patrz idzie Clark . Mój przystojniaczek. Może uda mi się go dziś poderwać. - zaczyna
Kate.
Już z daleka zaczął się do nich uśmiechać. Podszedł do nich.
- Cześć. - przywitał się i przytulił najpierw mnie, a potem Kate.
- Hej - powiedzieliśmy równo.
- Idziesz z nami na pizzę ? - zapytałam Clarka.
- No, i tak nie mam co robić .
Weszliśmy do pizzernii. Usiedliśmy w stoliku w koncie. Wzięliśmy menu. Podeszła
kelnerka .
- Ogólnie prosimy pizzę rodzinną, a ja osobno proszę Pepsi, lody truskawkowe w pucha -
rze i ciastko - sernik. - zamówiłam .
- Ja poproszę sok pomarańczowy, i lody cytrynowe.- powiedziała Kate .
- Ja chcę to samo co pierwsza koleżanka- zamówił Clark.
Po 15 minutach przynieśli jedzenie. Zaczęliśmy jeść. Siedzieliśmy. Rozmawialiśmy.
- Zaraz wracam. Idę do toalety i na dwór, zadzwonić do mamy. - mówi Kate .
- Mam do ciebie jedno pytanie - powiedział Clark, po czym przysunął się do mnie.
- No, pytaj .
- Bo ... chodzi o to ... że ... yyy ... - zaczął się jąkać. - Bo ty mi się podobasz i czy chciała-
byś być moją dziewczyną ? - złapał mnie za rękę.
- Sory, ale nie mogę . - odsunęłam rękę .
- Czemu ?
- Bo nie zrobię tego mojej przyjaciółce .
- Ale czego ? Komu ?
- Nie ważne . Sory ale muszę już iść. Wstałam i szybko wybiegłam z pizzerni.

                                                            ***
 Kate i ja wróciliśmy już do domu. Była już 23 : 00. Nagle zadzwonił telefon. Mama Kate
odebrała, po czym przyszła do pokoju, gdzie byłyśmy i oznajmiła, że ciocia jest w szpitalu i, że pilnie muszą tam jechać.
Po pewnym czasie byliśmy w aucie. Musiałam wrócić do domu, a było już w pół do
12. Mama Kate mnie odwiozła. Po cichu weszłam do domu. Wszędzie było cicho, lecz
jakieś dźwięki dochodziły z sypialni rodziców. Ściągnęłam buty, przebrałam się w piżamę
i powoli otworzyłam drzwi od sypialni mamy, popatrzyłam się na łóżko, a obok mamy
leżał jakiś obcy facet ...

JEŚLI CHCECIE 2 ROZDZIAŁ - 4 KOMY .
I TAM NA GÓRZE NA PASKU SĄ TEŻ OPOWIADANIA O 1D . *.*