niedziela, 27 stycznia 2013

III rozdział .




III rozdział .


- Lecz jest w ciężkim stanie. Aby móc żyć dalej, musi przejść ciężką operację. Niestety
będzie ona kosztować. Ma pani tydzień, aby się zdecydować. Więc albo operacja i będzie
tak jak dawniej, albo nic i koniec.
- Oczywiście, że operacja. A ile ona będzie kosztować?
- Ok, 10 tysięcy .
- Ile?! - nie mogłam uwierzyć.
- Niestety to tyle kosztuje.
- Dobrze dziękuję. Pomyślę.
Obróciłam się, po czym wyszłam ze szpitala. Wsiadłam do taksówki stojącej pod
szpitalem i pojechałam do domu. Weszłam, ściągnęłam buty, zamknęłam drzwi na
cztery spusty, ubrałam dresy, bluzę, rozpuściłam włosy, wzięłam trzy paczki chipsów,
cztery litry coli, jakieś ciasta, paluszki, usiadłam na łóżku, wyłączyłam telefon, zasunęłam
zasłony, włączyłam TV i tak miałam przeżyć najbliższy czas. Załamałam się. Nie udało by
mi się zebrać tej kasy w tydzień. Kto by mi pomógł? - myślałam. Odłączyłam się od świata.
          Po czterech dniach, rano, obudziłam się i stwierdziłam, że trzeba się za siebie
wsiąść. Wstałam, ogarnęłam pokój, poszłam się umyć, ubrałam czyste ciuchy, pomalo-
wałam się i wyszłam na dwór. Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Przygotowałam so-
bie kolacje. Było już ciemno. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Byłam
ciekawa kogo sprowadza tak późno.

- Dzień dobry. Jessica Wiliam ? - w drzwiach stał jakiś chłopak, na moje oko miał około
 20 lat.
- Tak. O co chodzi? Kim jesteś?
- Mogę wejść. Nie chce rozmawiać przez próg. - popatrzyłam się na niego, po czym
wpuściłam go do środka. Trochę się bałam, bo nie wiedziałam kim jest i czego chce.
- Ja jestem James Mikel. Pewnie mnie nie kojarzysz. - usiadaliśmy na łóżku w salonie.
- No raczej nie. A kim jesteś ?
- Ja jestem wnuczkiem twojej ciotki z Ameryki. Pamiętasz ją? Gabrielle Mikel.
- Tak coś kojarzę. I ty jesteś jej wnuczkiem? I przyjechałeś tu z Ameryki?
- Tak.
- Czemu tak dobrze mówisz po polsku?
- Bo mieszkałem tu przez pewien czas. - stwierdził.
- Aha. Więc co cię tu sprowadza?
- Chodzi o to, że twoja ciotka zmarła trzy dni temu.
- Ciocia zmarła?- poczułam smutek, lecz nie kompletny, ponieważ nie znałam jej za
bardzo i nie zbyt często ją widywałam.
- Tak. I przejeżdżam tu, aby poinformować cię, że babcia przypisała tobie i mi swój mają-
tek. Dobrze wiesz, że była bogata, że miała ogromny dom, auto i pełno kasy. I musimy
się podzielić.
- Przepraszam na chwilę.
Wstałam, poszłam do kuchni. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak z dnia na dzień trafia się
szczęście w nie szczęściu. Z jednej strony byłam smutna, bo ciotka zmarła, a z drugiej
tak szczęśliwa, jak nigdy. Otrzymam majątek, ciocia była bogata, więc będę mogła
zapłacić za operację taty. Wydawało mi się, że to wszystko dzieje się w śnie. Nie mogłam
uwierzyć. Wzięłam oddech, po czym wróciłam do pokoju.
- Już jestem. Ale dlaczego ciotka akurat mi przypisała? Przecież się dobrze nie znaliśmy?
- Ale nie miała nikogo bliskiego oprócz mnie, więc postanowiła, że pieniądze tobie też się
przydadzą.
- Okej, posłuchaj. Ty weź wszystko dom, auto, wszystko mi są potrzebne pienią-
dze na operacje taty.
- Ile?- w jego oczach widziałam tą radość, że nie będzie musiał dzielić się równo po poło-
wie.
- 10 tysięcy ...
- Dobra nie ma sprawy, ale na pewno nie chcesz nic więcej ?
- Na pewno.
- To pieniądze prześlę ci na konto.
- Okej. Dzięki. A kiedy się pojawią na koncie ?
- Nie wiem. Za tydzień.
- Co? Za tydzień będzie już za późno. Nie możesz w przeciągu trzech dni ? Proszę.
- Dobra. Postaram się. To muszę już lecieć, skoro chcesz już te pieniądze.
          Minął już tydzień. Dziś mija czas wpłaty na operacje taty. Poszłam do banku.
- Dzień dobry. Mogę sprawdzić czy są już pieniądze na moim koncie ?
- Pewnie. Proszę zaczekać.- odrzekła pani, po tym jak podałam jej mój dowód.
Pani odeszła po czym wróciła po 5 minutach.
- Na pani koncie pojawiła się kwota 15 tysięcy. - ulżyło mi.
- Mogę je wypłacić ?
- Tak.
To wszystko tak długo trwało. Tam w banku spędziłam cztery godziny. Te podpisy, papie-
ry i to wszystko było masakryczne. Siedziałam. Podeszła pani.
- Proszę - mówiła podając mi kopertę.
- Dziękuję.
Schowałam kopertę do torebki, po czym popędziłam do szpitala.
          Po 15 minutach byłam w szpitalu. Podeszłam pod drzwi gabinetu, lekarza.
- Dzień dobry. - weszłam.
- To ja, Jessica Wiliam.
- Pamiętam.
- Mam pieniądze na operację taty.- powiedziałam i wyciągnęłam kopertę na stół.
- Ale obawiam się, że już za późno.
- Jak to za późno!? - podniosłam głos.
- Chodzi o to, że mam już ustaloną inną operację na ten czas i operacja się nie odbędzie.
- Ale czas wpłaty mija dziś. Nie jest tak łatwo zdobyć tyle pieniędzy.- byłam wściekła.
- Ale już mam na jutro ustaloną inną operację.
- Ale proszę ... Niech pan mnie zrozumie. To jest mój ojciec. Matka od nas odeszła i jak
tato umrze zostanę sama. Proszę to jest dla mnie ważne. Tu ma pan 10 tysięcy.
Błagam.
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć. Chwila.
Lekarz wyszedł z gabinetu. Po chwili wrócił.

- Już przemyślałem.
- I co? Zrobi pan to dla mnie? ...
- Rozmawiałem z innym lekarzem oraz dyrektorem szpitala i stwierdziliśmy,
że jest to dla pani na prawdę ważne i, że operacja się odbędzie. Lecz
weźmiemy tylko połowę kwoty.
- Dziękuję panu ! Czyli operacja będzie kosztować 5 tysięcy ?
- Tak .
- Bardzo panu dziękuję. - uścisnęłam rękę lekarza, położyłam kopertę
z pieniędzmi na biurku, po czym wyszłam z gabinetu.
Byłam wesoła. Mój tato będzie żył. Poszłam do domu. Chciałam odpocząć
od tego wszystkiego. Dlaczego to życie jest takie dziwne ? - myślałam.
Położyłam się spać. Rano wstałam. Zjadłam śniadanie, po czym ubrałam
się, pomalowałam i wyszłam. Po 20 minutach byłam w szpitalu. Byłam
bardzo zestresowana. Usiadłam na krześle, przed salą operacyjyjną, gdzie
leżał tato. Siedziałam, mijał czas, bałam się. Po 5 godzinach drzwi sali
otworzył się. Najpierw z sali operacyjnej wyjechało łóżko z tatą. Niestety
nic nie zauważyłam. Potem podszedł do mnie lekarz.
- Dzień dobry. I co z tatą? Udało się?
- Dzień dobry. Może być pani wesoła. Pani ojciec żyje.
- Jeju ! - krzyknęłam, podziękowałam, po czym rozpłakałam się. Byłam
na prawdę szczęśliwa.
          Było na drugi dzień, rano. Pojechałam odwiedzić ojca. Byłam już
na miejscu. Po cichu zapukałam do sali, w której leżał tato, po czym weszłam.
- Cześć tato. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Jessica !
Podeszłam do taty i usiadłam na krześle stojącym koło łóżka. Złapałam jego
rękę.
- Jak się czujesz ?
- Tak sobie. A co u ciebie córeczko ?
- Dobrze. Bardzo tęskniłam i się bałam.
- Nie było o co.
- Było, było tato. O ciebie.
          Minął tydzień. Dziś ze szpitala wyszedł tato. Jechaliśmy taksówką
do domu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
- Jessica. Co powiesz na wypad na miasto ? - powiedział tato na drugi dzień.
- Pewnie idziemy.
          Byliśmy już w mieście. Kupiliśmy popcorn karmelowy i pepsi. Poszliś-
my na '' Madagaskar 3 ''. Cały czas śmialiśmy się. Potem poszliśmy na pizzę,
na gofry i na lody. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Po wspaniałym wieczorze
wróciliśmy do domu. Trochę zmarźliśmy, więc zrobiliśmy sobie kakao i za-
częliśmy oglądać jakąś przypadkową komedię .
          Rano wstałam, umyłam się, ubrałam rurki, trampki, szarą bluzę, poma-
lowałam się i wyszłam do Kate. Po chwili byłam pod jej drzwiami. Zapukałam.
Otworzyła Kate.
- Hej. - przytuliłam ją - Mogę wejść ?
- Cześć. Pewnie. Co tam u ciebie ?
- A no super. Tato wyszedł ze szpitala cały i zdrowy. Jestem tak szczęśliwa.
- To dobrze. Cieszę się razem z tobą.
Spędziliśmy razem cały dzień. Wróciłam do domu wieczorem.
- Cześć tato ! - krzyknęłam.
- Cześć Jessica.
- Co robisz ? Oglądam kabaret w telewizji.
- O fajnie przyłącze się do ciebie. - powiedziałam, po czym usiadłam na łóżku.
- Jak się czujesz tato?
- Dobrze. Jestem szczęśliwy, że ciebie mam.
- Dziękuję. Też cię kocham. - moją odpowiedź przerwało pukanie do drzwi.
- Pójdę otworzyć tato.
- Dobrze.
Zerknęłam przez judaż, lecz nikogo nie zauważyłam. Zapytałam '' kto tam ? ''
lecz nikt nie odpowiadał. Otworzyłam drzwi. Nic nie widziałam, włączyłam światło na
klatce. Serce zaczęło mi mocniej bić.
- Tatoooo! Chodź tu szybko! - krzyczałam.
- Już biegnę !
- Popatrz . - pokazałam palcem na nosidełko, w którym leżał jakiś bobas ...
Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wzięłam nosidełko, po czym wnios-
łam go do domu.
- Tato! Czyje to dziecko? Co z tym dzieckiem zrobimy?
- Nie wiem. Musimy się dowiedzieć, czyje jest.
Powoli wyciągnęłam dziecko, z nosidełka.

Zauważyłam, że to był chłopczyk. Nakarmiłam go, po czym  chciałam włożyć bobasa
 z powrotem do nosidełka, ale nagle zobaczyłam jakąś kartkę. Zaczęłam czytać:
,, Pewnie zastanawiasz się teraz, czyje jest to dziecko. Wyjeżdżam z Sebastianem na
Hawaje, na 2 tygodnie. Przypilnuj Patryczka. Jak wrócimy to odbierzemy go. '' Nie
mogłam w to uwierzyć. Matka ukrywała prze mną ciąże. Mam brata.
- Tato przeczytaj sobie. - powiedziałam podając mu kartkę.
- On z nami zostanie, nie możemy go oddać.
- Wiem. Matka nie będzie się nim opiekować.
         Dwa tygodnie później zadzwonił dzwonek do drzwi. Domyśliłam się, że to była
mama. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
- Cześć córeczko. Przyszłam po Patryczka.
- Córeczko?! Patryczka?! Nie dostaniesz go! On zostaje ze mną! Jesteś nieodpowiedzial-
na! Idź! Zostaw nas w spokoju! -krzyknęłam, po czym trzasnęłam drzwiami. Matka puka-
ła do drzwi, ale nie miałam zamiaru jej otworzyć. Przez cały czas dzwoniła, wysyłała
SMS, ale ja nie reagowałam.
          Wieczorem dostałam SMS' a. Nie przeczytałam, bo myślałam, że od matki. Jest
rano. Obudziłam się. Włączyłam telefon, który wyłączyłam, żeby mama swoim dzwonie-
niem nie obudziła Patryczka. Dostałam pełno wiadomości, oczywiście od matki, ale
między tymi SMS' ami zauważyłam SMS od Kate. ,, Wpadnij do mn. jutro rano. Zrobimy
jakąś imprezkę. Zaprosimy znajomych i Clarka. Zabawimy się trochę. Rodzice wyjeżdża-
ją na 3 dni. Bania będzie.'' Wstałam ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, umalowałam się,
ubrałam.
- Tato! Zajmiesz się dziś Patryczkiem, bo ja chciałam iść do Kate?
- Oczywiście. Uciekaj.
          Po 15 minutach byłam na miejscu. Zapukałam.
- Hej.
- Cześć.
- Sory, że wczoraj nie odpisałam, ale nie zauważyłam.- mówiłam idąc z Kate
do góry.
- Dobra nic się nie stało.
          Przez najbliższe 3 godziny sprzątaliśmy dom, szykowaliśmy jedzenie, chipsy,
paluszki, wieszaliśmy serpentyny i balony, robiliśmy listę rzeczy, które będziemy robić.
Zostało nam tylko zaproszenie gości. Zapraszanie zaczęliśmy od Clarka. Zadzwoniliśmy
do niego na Skype.
- No siema! - powiedzieliśmy razem z Kate.
- Siema. Siema.
- Co tam porabiasz, bo dziś robimy imprezkę u Kate. Wpadniesz? - zapytałam.
- No dobra. O której ?
- O 16:00. Dobra my spadamy. Papa.
- Pa.
Po 30 minutach skończyliśmy zapraszanie i niecierpliwie czekaliśmy na pierwszego
 gościa. To miała być impreza wszech czasów! Była 15:30, goście zaczęli się schodzić,
ale Clarka nadal nie było. Było już 5 po 16:00. Impreza się zaczęła. Wszyscy się świetnie
się bawili., a Kate cały czas stała przy oknie. Poszłam do toalety i zadzwoniłam do Clarka.
- Gdzie ty jesteś?
- W aucie. Już jadę. Korek był.
- To się pośpiesz.
- Dobra.
          Po 10 minutach do drzwi zapukał Clark. Otworzyłam mu. Gdy Kate go zobaczyła
 zaczęła skakać i się bardzo ucieszyła. Wszyscy się doskonale bawili. Tańczyli, krzyczeli,
całowali się, bania była.



          Obudziłam się na kanapie w salonie. Rozejrzałam się. Wszędzie był syf. Na pod-
łodze leżeli znajomi, na kocach. Wszyscy spali. Źle się czułam. Poszłam do sypialni Kate.
 Nie spała.
- Hej. Jak tam impreza? - zapytała.
- Cześć. Cześć. A no super. Tylko za bardzo nie pamiętam. Gdzie Clark?
- No zasnęłaś obok niego na kanapie.
- Co?!
- No ja przyszłam w nocy na dół, bo chciałam wyłączyć muzykę, która grała
i Clark leżał koło ciebie.
- Jejku. Przepraszam. Nie pamiętam co się stało.
- Spoko. Wszyscy za dużo wypili.
- Ale nie jesteś na mnie zła?
- Nie.
Bałam się że zrobiłam coś głupiego, wiedziałam że Kate była na mnie wściekła.
          Pod wieczór wróciłam do domu. Źle się czułam. Położyłam się spać. Rano, tato
przygotował mi śniadanie.
- Cześć tato.
- Cześć Jessica. Już wstałaś? To dobrze. Jak się czujesz?
- Nie za dobrze.
- Właśnie widzę. Chodźmy do lekarza. Idę z Patryczkiem, to przy okazji ty też odwiedzisz
lekarza.
- No dobrze.
          Po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Lekarz mnie zbadał, po czym dał mi
skierowanie do ginekologa. Musiałam iść do niego jeszcze dziś. Nie wiedziałam po co
miałam iść do ginekologa.
          Minął już tydzień od kiedy byłam u lekarza. Przyszedł jakiś list. Przeczytałam go.
Nie mogłam uwierzyć. Dałam go do przeczytania tacie. Nie wiedziałam jak to jest możli-
we.
- Co?! Jak to jesteś w ciąży?- powiedział, gdy przeczytał list.
- Właśnie nie wiem. Tato, ja przyrzekam, że nie pamiętam nic takiego. To nie możliwe.
Pomyślałam: ,, może to się stało wtedy podczas imprezy? Z Clarkiem. Tylko nie to! ''
- Tak nie może być. Pojedźmy do ginekologa.
          Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Tato wpadł do gabinetu.
- Proszę jeszcze raz zbadać moją córkę. To nie możliwe. Ona nie może być w ciąży.
- Spokojnie. Jeśli pan nalega to proszę niech się położy. Sprawdzimy to.
W strachu położyłam się, w głębi duszy modliłam się, żeby to wszystko okazało się nie
prawdą.
- Już wszystko wiemy. Miał pan rację. Zaszła pomyłka. Jessica nie jest w ciąży.
Gdy to usłyszałam ulżyło mi.
- Dziękuję. Do widzenia! I na przyszłość proszę lepiej badać.
- Do widzenia !
          Wróciłam do domu. Znów zaczął dzwonić telefon. To była mama. Postanowiłam
odebrać.

- Nareście odebrałaś.
- Noo. Co chcesz?
- Co ty robisz? Możesz oddać mi Patryka?
- A możesz powiedzieć mi, dlaczego ukrywałaś przede mną ciąże?
- Nie twój interes.
- Mój. To jest mój brat.
- I co? Zaraz po niego przyjeżdżam.
- Nie. I tak ci nie otworze.
- Pożałujesz- powiedziała, po czym się rozłączyła  ...


KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA 6 KOMÓW . ; D
ZAPRASZAM TEŻ DO OPOWIADAŃ O 1D , NA GÓRZE NA PASKU
I DO ZDJĘĆ 1D ( MOŻNA KOPIOWAĆ )  *.*

6 komentarzy: